czwartek, 8 listopada 2007
Znou jakiś szalony dzień...
Pobudka, maile, informacje prasowe do wykończenia, ostatnia rozmowa z Karolem zanim ruszy w trasę festiwali foto ( mój skype nie działa dobrze, bo przepina dźwięk z mikrofonu do głośników - jeden wielki szum i pisk... pizg wręcz). Potem szybko metro i Midtown. żyje sobie na East Village i jest to faktycznie wioska w porównaniu z tym jak się wysiądzie na rogu Lexington i 51... Heads up!!!
Z resztą popatrzcie sami...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz