Oczywiście wbiło mnie w fotel. Ja nie wiem, co jest w Haynesie takiego, że kazdy jego film wywołuje tyle uczuć. Nie wiem , co zrozumiałam z "I'm not there", zwłaszcza, że nie znam tak dobrze zarówno biografii Dylana (no dobra, Ishbel opowiedziała mi kiedyś całą ksiązke o Dylanie przed jakims egzaminem - znacie to u Ish ;) jak i tego okropnego akcentu. Grunt w tym, ze to jakby zupełnie nowy gatunek filmowy. Chyba musze jeszcze dojrzec do tego , by o tym napisac...
I - tak jak przewidywałam i jak upewnił mnie Halawa - przychodzi Cate Blanchett i rozpierdala innych aktorów jednym pierdolnięciem. To oczywiście cytat. Kto wie? Jest nagroda!

Kto nie widział trailera - niech nadrobi. A ta scena z Ginsbergiem!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz