środa, 28 listopada 2007

Odwiedżcie kniecznie ten blog

pokazuje najlepiej "moją dzielnię". I to z niego można sie dowiedzieć, że w zapyziałym barze na rogu pili Stonesi, którą pizzerię Madonna uważa za najlepszą. My dziś wybraliśmy się na obiad z Rayskim. I trafiliśmy do Cafe Yaffa:

Wielbicielom Campu wystarczy "logo" żeby połapać się jakie to miejsce...

Jeśli chodzi o wnętrze - jeśli powiem że to tak jakbyście znaleźli się w szklanej kuli ze sztucznym śniegiem i brokatem to wystarczy?
Małe fontanny gdzie woda spływa po krateczce owiniętej wokoło nieznanej bogini, rzymscy wojownicy, lustra z przetopionych świeczek, tapety w halucynacje lub lamparcie cętki, obicia z sukienek Barbie... złoto, plastik, sztuczne kwiaty, portret Elvisa z czasów młodości....
Jednym słowem RAJ.

Dodajcie tego kurczaka w sosie Dijon z karczochami i suflet czekoladowy. Jak wyszliśmy - trzęsły nam sie ręce...

1 komentarz:

halawa pisze...

haha wlasnie niedawno wrocilem z yaffy. nie ma to jak kolacja o piatej nad ranem:))