niedziela, 18 listopada 2007

A potem ja poszła w artspejs.

I ja dotarła do Galapagos.

Nie da sie ukryć, że przestrzeń super.
Ale wybór pomiędzy "Big Lebowskim"
(Donny: Are these the Nazis, Walter?
Walter Sobchak: No, Donny, these men are nihilists. There's nothing to be afraid of.)
a polsko-rosyjskimi dokumentami (projekt pod kuratelą Mateusza Wernera: nasi jada do Rosji, Rosjanie przyjeżdżają do Polski).

Wybrałam dokumenty i udało mi się zobaczyć kapitalny film o Licheniu (odkręcane główki Madonny, pogańskie krzyże, skromny dom pani architekt...) Aliony Połuniny oraz "Nasiona" Wojtka Kasperskiego - film obsypany nagrodami. I słusznie - dawno nie widziałam tak mocnej rzeczy: delikatnej, intymnej i po prostu opowiadającej historię. Góry Ałtaju i przedziwna rodzina, do której reżyser trafił przypadkiem - pomieszanie dobrych i złych duchów, szamanizm stosowany, nieszczęścia i codzienne życie. "Zjesz sobie ziemniaki z cukrem..."

Brak komentarzy: