Jean Baudrillard: „W przypadku drugstore’u centrum kulturalne staje się nieodłączną częścią centrum handlowego. Nie należy przez to rozumieć, że kultura zostaje tam „sprostytuowana” – byłoby to grubym uproszczeniem. Zostaje ona tam skulturalizowana. (…) Podczas gdy dom towarowy oferuje jarmarczny spektakl towaru, drugstore prezentuje wyrafinowany koncert konsumpcji, którego cały „artyzm” polega właśnie na grze dwuznacznością znaku w przedmiotach oraz na sublimowaniu ich statusu jako rzeczy użytecznych i jako towarów poprzez grę „w otoczenie”: oto uogólniona neokultura, w obrębie której zatarła się już różnica pomiędzy delikatesami a galerią sztuki, pomiędzy Playboyem a Traite de paleontologie.” („Społeczeństwo konsumpcyjne. Jego mity i struktury” - napisana w 1970 r)
Wczoraj byłam na tych nudnych wernisażach.... A dziś w tym ciekawym centrum handlu: Urban Outfitters.
To własciwie nie sklep, a ... (pewnie patrz powyżej) ... ale centrum kulturalne, gdzie kupisz Holge, Lomo, skarpetkę (to głownie o szmaty chodzi, drodzy państwo) , świecznik z jeleniem i książki o designie, oraz o tym jak randkowć z sukcesem (cokolwiek to znaczy???).
Ja zwariowałam i kupiłam (Mateusz przez telefon nalegał na to, bym kupiła różową fluorescencyjną choinkę, tak wyleniałą jak te w latach '80 w Polsce... mieliśmy taką...) ekhem khm.. lampę.
No lampę. W kształcie wiewiórki z orzeszkiem , który ma suteczkowy koniec. Wiewiórka jest pomalowana w holenderskie motywy, ale nie niebieskie, a żółte.
Wtyczka oczywiście amerykańska.
Jak ja to przewiozę?????
Jeśli Vadim Sakiewicz może sobie przewieźć muszlę klozetową "Koło" z Polski - to może ja mogę lampę? Ale gdzie tam mi do Vadima...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz