Jak nie pisze bloga, to zapominam, co sie wydarzyło - to chyba niedobrze, prawda?
Dziś było "zamiasto" - pociąg do Beacon, taki pociąg jakim Jim Carey jechał do Montauk i w jakim spotkał Kate Winslet w "Eternal Sunshine...". Stacja nazywała sie Beacon. Nie bedę was zanudzać szczegółami dotyczącymi wystawy choć pewnie pojęczę o przestrzeni... I o Beuysie - nie , to zbyt nieksonkretyzowane.
Anyway - w drodze powrotnej ja - która kocham Podkarpacie - wyciągnęłam Stasiuka "Dojczland" i okazało sie, że los płata dziwne figle. Jedyny w całym pociągu pan o manierach braci Bałkanów siedział za mną. Dźwięk każdej następnej otwieranej puszki od piwa, siorbanie, smarkanie etc. - to wszystko pytało - co? Za Podkarpaciem tęsknisz? Za prawdziwym życiem, gdzie nie ma wszędzie odgłosu pneumatycznie otwieranych drzwi - jak pisze Stasiuk?
Oczywiście tradycyjnie wściekłam się na tę książkę, wymyśliłam nawet, że usidę i napiszę np. "Hameryka" Andrzej Stasiuk - "W plecaku jak zwykle Jim Beam kupiony na lotnisku, ale oprócz tego nic się nie zmienia - czy byłem już pijany w Filadelfii, bo w Bostonie tak. Pamiętam stamtąd szczególnie jeden parszywy pokój hotelowy, pokój jakich odwiedziłem wiele - lecz o tyle parszywszy, że przydzielony mi jako pisarzowi, nie jako wiecznemu wędrowcowi, Panu Nikt. W tym bostońskim pokoju nie mogłem nie wspomnieć Jamesa i jedgo bostończyków. Jednak z mej awersji do zwiedzania, cały pobyt - oprócz wieczoru autorskiego, który spedziłem wpatrując sie w szklankę, napełaniana znów od nowa - przesiedziałem w pokoju hotelowym. Tylko tak mogłem zwalczyć melancholie, która trawiła mnie od środka".
Nie wiem jak wyszło, bo postanowiłam jednak napisać z pamięci nie sięgająć po "Dojczland" :)
Tak się wkurzyłam na Stasiuka, ze postanowiłam zwalczyć go w sobie inaczej. Tak jak "zamiasto" i dziwną melancholię zrodzoną z "zamiasta" zwalczyłam zakupami na Soho i trzema parami nowych butów.
Zarządziłam więc dzień stopy - i czytałam Stasiuka z małą Tajką u swych stóp, w różowym ręczniczku na kolanku, z lakierkiem na pazurkach. (Nie pytajcie jak czuje się człowiek z Tajka u stóp - nie byłam przygotowana, że wrobią mnie w takie wykorzystywanie...)
Ale i tak luuubię co pisze - czyta sie gładko i po prostu - jak zwykle.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz