środa, 14 listopada 2007

Aaaaaa....

Wczoraj trzy godziny tańczyłam w dziwnym miejscu z bandą nowojorczyków, i nie była to żadna tam dyskoteka.
Sasa zabrała mnie na The5Rythms - movement work of Gabriele Roth, na którym chyba znajduje sie droge do własnego ciała. Na razie boli mnie każdy mięsień.

To niezwykłe - móc obserwować jak nowojorczycy wyrażają siebie. Przychodzą tam , że by na chwile połaczyć sie z kimś w parę, powymieniac energią, pośmiać głośno, stworzyć temporalną grupę połaczoną np. agresywnym rytmem.

Własciwie jak ci sie podoba możesz leżec te 3 h na podłodze, ale zamiast tego kazdy cos robi - czy chodzi po sali, czy sie kręci.
Freaks juz nie wyglądają tak freakowo kiedy każdy cos sobie tam mamrocze i podskakuje.

Przedziwne jest to - jka ludzie czasem dobierają sie w pary. Widać np. jak blondynki wybierają umięsnionych czarnych facetów, a potem - godzine pózniej widzisz je tańczace z kobietą 140 kg, bo jednak to ona ma dobra dla nich energię.

Mnie to troche wykończyło, jak każda introspekcja...
Za to usmiecham sie do teraz.

Eksperyment obłedny.
Za tydzień też pójdę.

Uzależnia?

Brak komentarzy: