środa, 21 listopada 2007

socjolog na plaży


Mam strasznie dziwne pierwsze wspomnienia z NY.
Jednym z tych, które chodza za mna od początku jest album Richarda Misracha o plaży.
Masakrycznie wielki, wydany przez Aperture album ma kolor niebieskiej wody i piasku na plaży.
I lotnicze zdjęcia (znad Hawajów - powiedział mi to Michael Faminghetti z Aperture -"well... yesss.. Hawaii... easy piece of work") znad plaży. Wszystko wydaje sie być proste: że w końcu widzieliśmy już takie zdjęcia, gdzie wyspy były w kształcie serduszek i że takie co to ludziki małe - już też. No więc co jest takiego w tym albumie, że chcę go cały czas oglądać? Rozmiar?
Przypomniałam sobie kapitalny tekst o socjologii plaży - o tym jak się wybiera miejsce, okopuje.
Przypomniałam sobie moje zachowania na plaży (uwielbiam plaże, nie lubię "ubranych plaży" więc zawsze jak mogę chodzę na "nagie" - więc tam rytuały plażowe są zupełnie inne). Zobaczyłam też, że pociąga mnie to, że pomimo, że postacie na zdjęciach Misracha są takie małe, to jednak "czytam" ich charaktery, wymyślam narracje.

Klasyka gatunku: gdzie podglądać jak nie na plaży.

Jakby to powiedział Mateusz: może jestem w targeciei marzy mi sie po prostu taka plaża?


To chyba strasznie zły i efekciarski album... Nie wiem...

Brak komentarzy: