W Polsce świento narodofe wypada w niedzielę, a ja tu dziś świętuję kolejną sztuczna granicę: za 30 dni pogadam sobie z Hordziejem:) No , za 31 ... To może: za 30 dni będzie ostatni poranek w Nowym Jorku w tym roku. Chyba.
Taaak - nazwać sobie Swięto Niepodległości to jest łatwo, to w końcu nie jakaś tak abstrakcyjna (hi hi hi hi hi) kategoria jak - już wiem!!! - "30 dni do ODLOTU"!!!!
Teraz tylko pozostaje mi uszyć sobie chustę, namalować na niej gołą babę, napisać moje motto "I LOVE PODKARPACIE", kijek wziąć, nacięcia zacząć robić. A po przylocie ucałować polską ziemię, chustę założyć : an Starówkę lub Stare Miasto pójść , pompki porobić, urżnąć się w trupa.
Z radości, ze do kraju, gdzie premier i przyszły premier kłócą się o wieniec ("poszło o wieniec") a na forum jakiś palant pyta, czy z feministką można pójść na wódkę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz