piątek, 14 grudnia 2007

Przekieruję was, co?

http://whenimmakingotherplans.blogspot.com/

and in a year, a year or so this will slip into the sea



Piosenka na dziś.
Wymieniliście sie kiedyś z kimś iPodem?
Jak wymieniłam się z Aną, to było mi głupio, bo słuchałam tylko tego...
Po 60 razy ekstatycznie, az zrozumiałam, że to nie jest wesoła piosenka, która daje mi energie, tylko smutna, która ciągnie mnie w dół.....

Well it's been a long time, long time now
since I've seen you smile
and I'll gamble away my fright
and I'll gamble away my time
and in a year, a year or so
this will slip into the sea
well it's been a long time, long time now
since I've seen you smile

Come back to the future.

Dziś w nocy ktoś ściągnął ze mnie kołdrę. Wstałam i sięgnęłam do jakiejś obcej szafy, wyciągnęłam koc. Rano obudziłam sie pod wielką flagą amerykańską z orłem....

Powrót. Warszawa to korek, wielki rachunek za taksówkę, łyso, zimno, okropne billboardy i wiadomości polityczne po miesiącu nieczytania gazet.... Tusk naprawdę jest premierem?

W samolocie do Londynu odzyskałam swój brytyjski akcent. W samolocie do Warszawy wstyd i melancholię.
W Warszawie zasłoniłam żaluzje, włączyłam światła i travel channel i weszłam do wanny. Na szczęście Agata wyciągnęła mnie na ... "Nianię w Nowym Jorku". Schiza. Nie wiem jaki kolor ma taksówka. Nie wiem gdzie jestem. Czy tu, czy tam, czy w domu. A gdzie dom?

Parę tygodni temu na Brooklynie, w Galapagos oglądałam film o Licheniu - wczoraj znów o Licheniu, tym razem Kobasa Laksy...
:))))))))))

Za to wp.pl podobają się moje felietony...

Zaraz założę nowego bloga, co wy na to?

Zasypiam - jetlag, sweet jetlag....

wtorek, 11 grudnia 2007

Podróż. Rektywacja.

Mam godzinę do taksówki na lotnisko i jeszcze tyle się dzieje... Zdążyłam zaliczyć wystawą totalną Banksy'ego, dostać od szalonej Any kolejny cudowny album... Zjeść lunch.
I nie, mamo - nie koczuje od dwóch dni na lotnisku żeby się nie spóźnić ;)))))))

Ostatnie dni to tez jakies zachłystywanie się, telefony o 3 w nocy... Firma taksówkarska wysłała mi taxii o 3:45 w nocy i mnie budzili, żebym zeszłą - tłumaczyłam do 4 że p.m, ze a.m....

Najpiękniejsza rzecz ostatnich dni? PS1.
Miejsce, sztuka w środku, podróż tam.
Oraz moi znajomi i przyjaciele tańczący razem szalony taniec (Go z przerażeniem pytający czy tak wygląda "polskie wesele , mimo że tańczyli Duńczyk, Filipińczyk- Amerykanin, Hiszpanka...) i mityczny Crift Dog, gdzie przez knajpke z hotdogami , a dokładnie przez budkę telefoniczną w niej wchodzi się do klubu... Super znajomi Agaty G. Kolacje pożegnalne...

Ale jak tu będziecie - idźcie do Met popatrzeć na to:
Ja dla tego zdjęcia przyjechałam do Nowego Jorku, przez miesiące miałam je na pulpicie komputera.
Działa!!!!! Przenosi w przestrzeni, hipnotyzuje.
Lecę na taksówkę....

TO BE CONTINUED.......

poniedziałek, 10 grudnia 2007

Macierzyństwo. Wersja jednodniowa.

Dziś w metrze spotkałam 14-15 letnią dziewczynkę, która miała na kolanach niemowlaka. Po chwili okazało się że niemowle jest plastikowe i że jest ów słynny eksperyment: nastolatkom ze szkół, w których duzo jest "młodzieńczych" ciąż rozdaje się lalki króte mają wbudowany system sensorów. Płaczą, chcą jesć, nie można pójśc na balange i oglądac tv. Lalka mierzy czas podczas którego pozostaje w ramionach mamy lub taty - na ten dzień nastolatek dostaje specjalną opaskę (taką jak na Heinekken Festival, he he) i przytroczony do niej kluczyk, którym lalke się "karmi"... lekki obłęd. Dziewczynka mi powiedziała, że nauczycielka złapała ją z chłopakiem na całowaniu sie i dostali zamiast bury po lalce...

"Najgorsze - powiedziała - jest to, że podobno po jednym dniu z ta lalką niektórzy ludzie CHCIELI mieć dzieci!!!"

Bosz, a czy w Polsce by nie można takich rozdać 30-latkom? :) Facetom w szczególności...

Slicznie wyglądała z tym dzieckiem - tuliła go, poprawiała mu kocyk...He he... Banda koleżanek miała niezła zabawę - próbowały lalkę na niby uderzyć... Ups! Ale generalnie czuły megarespekt. I strach , bo jutro znów ktoś inny dostanie laleczkę...

sobota, 8 grudnia 2007

A w naszym małym sosie...

Po pierwsze Miejsce. Na wernisażu wystawy Sasnala w warszawskiej Zachęcie dowiedziałem się, że zmieniły się mody i że dzisiaj wszyscy chodzą do Miejsca zamiast Psa.

oczywiście Marecki
Musze wrócic, bo to Miejsce to w mojej klatce jest he he

piątek, 7 grudnia 2007

Zrobiłam test na Facebooku...

What city should I live in?
i co kurde mi wychodzi?

I'm going to be living in New York
Admit it - you want a little of everything. From food, to entertainment, to the sights and sounds, New York has it all. Interested in business - take a trip down Wall Street. Want to sit in the lap of luxury - visit the Hamptons. Make sure to spend at least one New Years watching the ball drop in Times Square. Once you live in New York, you can't settle elsewhere. Other cities? Forget about it.

I co? A ja kurde wyjeżdżam.
Nie wykluczam, że oczywiście zmanipulowałam wynik testu...

Ale znalazłąm tu idealną definicje swojego życia:

"Life is what happens when you're making other plans"

A jak ktos jeszcze nie widział jak Christina Aguilera perfekcyjnie

nasladuje Samanthe Jones, to niech nadrobi. :)

Uroczy komentarz do filmu "SATC" - który jak wszyscy wiemy jest poronionym pomysłem, ale zarobi dużo pieniedzy...

And the bitch still doesn't have a damn cell phone!
Reszta komentarzy tu

Telewizja śniadaniowa.

Dziś Rachel Ray zaprosiła do studio swoją koleżankę, która podpowiada singielkom co kupić, żeby nie być singielką anymore (rozmowy w stylu: "Co mam na rzęsach? - Sztuczne rzesy? - Nie to ta cudowna maskara za 22 dolce!!!").
Przebojem dzisiejszej porady były zestawy kobiecych rzeczy (jersey, kashmir...) takich jak apaszka, szaliczek, sweterek, torebka, paseczek z logo ulubionej drużyny koszykówki lub baseballu ale wyszyty cekinkami, srebrna niteczką lub brokacikowy.
Co mówi specjalistka od singielek? "No wiec idziesz na przyjecie, wystawiasz tyłek z takim paskiem z brokatowym napisem "Knicks" , ON podchodzi pyta "Are you a fan?" a ty mówisz: "Boże! To był sezon!..."

Komentarz mojej matki, która jest mentalną quirkyalone: "To singielki napędzają gospodarkę. Z tego wniosek, że Polska długo nie będzie kwitnącą gospodarką. Nie dlatego , że niema gejów i singli ale dlatego, ze pogoda dla nich kiepska."

Wszyscy zwariowali: pojwił sie pierwszy trailer wersji kinowej "Sex And The City"

czwartek, 6 grudnia 2007

Nie ma jak spedzić święta w dobrym towarzystwie

Lukasz Sakiewicz powiedział, że uwierzy, ze byłam w Nowym Jorku tylko wtedy kiedy mu udowodnię, ze byłam na koncercie Matisyahu.
Za stara jestem chyba na takie rzeczy jak koncert reggae.
Pewnie wiecie, że w NY nie można palić w pomieszczeniach, restauracjach, na koncertach etc.
Jednak na koncercie Maisyahu w spotach oświetlających scene było widac głownie dym : dzieciaki w stylu jamaican jarały gandzię praktycznie trzymając lufy koło swoich stóp, zeby ich ochroniarze nie nakryli. Wielka hala po chwili była już gandziowym piekarnikiem, barmani lali potrójne wódki, a dziadki z legendarnego The Weilers są juz tak wyluzowane, że grają jak żółwiki.
A to moja absolutnie ukochana piosenka Matisyahu. Słucham jej na okrągło...

środa, 5 grudnia 2007

Ekumenicznie.

dostałam dziś Happy Channuka i pierniczki od Mini (handmade by Mini & Alicja)
A w moim oknie zawisł wielki wieniec świąteczny, który skutecznie zasłania cały widok...

List z domu. Na szczęscie nie do mnie....

"Droga Dorotko!
Jak dzisiaj pamiętam, jak siedziałaś mi na kolankach, a ja czytałem Ci bajki. Prosiłas mnie wtedy, żebym tak je opowiadał, by miały zawsze szczęśliwe zakończenie. Nie widziałem Cię już tyle lat, to co widzę w telewizji to nie Ty, to nie jest moja Dorcia, która lubiła przyjeżdżać na wieś i całe dnie spędzała rozmawiając z konikami. Co się z nią stało? Chcę głęboko wierzyć w to, że to co mówią i pokazują w telewizji to jakiś fotomontaż. Dorciu, pamiętaj, co zawsze Ci powtarzaliśmy. Jeszcze nie jest za późno, możesz pójść na studia i zostać kimś, niepotrzebne Ci skandale i popisy pod publiczność. Ja wiem, że nie jesteś teraz sobą, to nie jesteś Ty. Tylko po co to robisz? Przecież pieniądze szczęścia nie dają, Ty powinnaś to wiedzieć najlepiej. Pamietasz, jak kiedyś mowiłaś, że chciałabyś pracować na poczcie i przybijać stemple na kopertach? Co się stało z Twoimi marzeniami? Jeszcze może być dobrze, jeszcze wszystko można odmienić. Dorotko Ty dobrze wiesz, gdzie zadzwonić, lub przyjechać, my tu na Ciebie zawsze będziemy czekać."

wtorek, 4 grudnia 2007

Chodziła , chodziła i w końcu sie nauczyli...

Co do fryzury.
Nareszcie wyedukowałam to miasto.

Lenka poszła do "najmodniejszego fryzjera na Brooklynie" i zapytała co teraz jest "in".

I co? Krótko z przodu, długo z tyłu - odpowiedziała Fabienne, Nicoleta czy inna Etiennette (czy ja coś tu... hm, kto zgadnie - dostanie nagrodę!) .

Właściwie mogę już wracać. Zdecydowałam się. Moja misja skończona.
Za tydzień od dziś - dnia mego triumfu - będę już w samolocie. Tak. Postanowione.

Do kraju Mariolek jadę (nie mogę sie powstrzymać, ale kocham ten skecz, jest tak głupi...):

Torcik wedlowski

pamiętam jak gadaliśmy kiedyś z Mateuszem o rzeczach, o które znajomi nas poprosili, gdy podróżowaliśmy ze stypendium do Polski i spowrotem... Mateusz miał torcik wedlowski. Ja chyba Zazole...

Przypomina mi się to kiedy w tzw. agencji polskiej, skąd wysyła się paczki do domu widze panią wcinająca czekoladę wedlowską... O rany!

Agata z kolei wozi gumy do żucia z Polski bo nie lubi dodatku eukaliptusa w tutejszych...

A ja znalazłam paczkę chusteczek higienicznych z Polski i jestem w ekstazie. Kleenexy do niczego sie nie nadają...

(Hugh Grant zapytany co najbardziej obrzydziłoby mu kobietę powiedział: "zużyty Kleenex w jej rękawie..")

I strasznie przepraszam stałych czytelników mojego bloga, że zanikam

to sprawa wyjazdowa (jakieś zakupy), pracowa (pracuje nad serią felietonów...) oraz insiderska ;P (zaczęłam już chodzić do "ulubionych restauracji" - Planet Thailand ze cztery razy w zeszłym tygodniu...). I tyle.
Poza tym nie piszecie komentarzy paskudy, wiec nie wiem czy ktoś czyta!

NYC Wants Gay Tourist Dollars....

więcej tu.
pamiętajcie, że u nas niedługo Gay Pride...

Ostatnia wieczerza na plecach ...

Wchodzimy do salonu tatuażu.
Ana zaczyna gadać z niewidzialnym tatuażystą, ja przyglądam się dwóm Japonkom.
Ewidentnie para, klasyczne butch & femme, jedna z długimi włosami w koroneczkach, sweterkachbliżniaczkach, z pięknym tatuażem na klatce piersiowej, druga ostrzyżona na kadeta, w koszuli flanelowej, dżinsach z paskiem z wielka klamrą. Kiedy wychodzi, zaczynam rozmowę z panią w koronce.
Mówi, ze jej dziewczyna będzie sobie tatuować obraz Klimta na plecach.
Pokazuje mi go. Full kolor oczywiście.
Podobno tatuażysta specjalizuje sie "w takiej robocie, jakiej nikt nie chce wziąć" - pokazuje mi zdjęcie "Ostatniej wieczerzy" ma plecach jakiegoś barczystego wyrostka.

Klimt zajmie mu 23 godziny. Zainkasuje ponad 7 000 $.

Mówię cześć i idę, bo co mam zrobić?

Cudowne zalety Craigslist

jakby ktos nie wiedział Craigslist to takie Gumtree.

pocztówka z Polski:

hej
wyśledziłem w necie tajemniczego tijerine z teksasu.. koles przylecial niedawno do europy w poszukiwaniu młodych talentów do teksańskiej galerii.. tu jest galeria: http://www.oswaldgallery.com/index.php a tu jego blog, na którym opisuje swoją podróż - skubany był w niemczech, polsce, czechach, rosjii, stał pod naszą galerią, skomentował okiem teksańczyka pauze, hehe no więc blog tutaj: http://http://carytijerina.com/europe/ a znalazłem też, że jak był berlinie, to dał ogłoszenie na craigliscie, ze robi reasearch i jest parę dni na miejscu, sprytny typ.. http://berlin.craigslist.org/med/471420398.html jeszcze się nie przebiłem przez całą zawartość bloga, ale wizyta w krakowie ciekawa...
pozdrawiam
ps. jesli ktos z was potrzebuje wytropic żone albo męża w sieci to się polecam:)
k.

Podsłuchane przez Ane:

Wchodzę do japońskiej cukierni i nagle pojawia się tam masa małych dzieci.
Jedno mówi "Ej, to twoja mama jest lesbijką?", "Nie - odpowiada malec - mój tata jest gejem, nawet to po nim widać!"

I absolutny klasyk czyli Adam Sandler i lista Zydów



Radze poszukać innych odmian w internecie jeśli podobał sie Wam Paul Newman/Goldie Hawn

Klasyka gatunku... radzę wytrzymac do końca rówenież...

Chanuka movie

to jest w ogóle jakiś nowy gatunek!!! Podcasty z Chanuki sa niezwykłe - w tym : radze wytrzymac do końca - cymesik!

Chanuka w Polsce... dośc czczególnie...

poniedziałek, 3 grudnia 2007

Matka rzecze - uwagi do dyskusji o ojcostwie / BITWA

"Moje uwagi do dyskusji o ojcostwie:

(wiem, że seksistowskie)

- jest jasne , że to matki kształtują przyszłych ojców (więc już z wyprzedzeniem biję się w piersi mea culpa)
- myślę też, że to kobiety przeszkadzają w byciu dobrym ojcem, bo są zazdrosne o swoją martyrologię , poświęcenie i najważniejszą rolę w życiu dziecka i nawet jeśli to ojciec zajmuje się głównie dzieckiem, to nigdy później tego nie przyznają, bo muszą mieć swoje argumenty, by ponarzekać, pojojczeć, dokuczyć mężowi lub teściowej...
- chłopcy mają naprawdę pod górkę, walczyć ze stereotypami i własnym ego...

To - oczywiście - jeden drobny aspekt PROBLEMU, bo problem jest; jednak najważniejsze - toto, ze to Jerz (OJCIEC MOJ - DOPISEK AK) łamał moje domowe stereotypy (ku przerażeniu teściowej: np. wystawić całkiem gołe dziecko na słoneczko, to jest odwaga! lub zabronić używać becika!) a wszystko, co w was najlepsze przekazał wam, trzymając nieustannie przytulonych do piersi.

No i ten wasz niepokorny charakter i te kompleksy i...

Swoją drogą niełatwo było być waszymi rodzicami a wam naszymi dziećmi.

Mamo, ja wiem, że to kobiety wychowują te pokolenia jedynaków i maminsynków, jednak ja wierze jeszcze w jedna rzecz: mózg i własne zdanie. Gdyby wychowanie i wszczepione przez matkę wzorce były aż tak silne - pewnie byłabym dziewicą - trusią latająca w wyprasowanych skarpecioszkach z koronką i usługiwałabym swoim braciom :P Nie śmiała sie głośno i nie przeklinała na potęgę, a na pewno nie byłoby mnie w NY.

Hi hi - należy mi sie lanie!

Nie mogę spać

ale jak sie budzę, facet z kamienicy naprzeciwko, który myje gumowym wężem chodnik gwiżdże Reginę Spector.

Dwie pocztówki z Polski i jedna stąd

"Pozdrowienia ze słonecznej Warszawy. Jest 30 stopni, wyżywienie
wspaniałe"

"w nocy się włączyła jakaś gigantyczna suszarka
okna się trzęsły i nie dawały spać
a rano było gorąco, zniknął cały śnieg
nawet kałuże powysychały

wyż czy niż, biomet niekorzystny"

Druga pocztówka mogłaby pochodzić z Manhattanu.
śnieg zniknął, kaloryfery wyły cała noc, wysuszały powietrze i skórę.

Pozbyli śię tego śniegu, CIA, FBI...

niedziela, 2 grudnia 2007

I znowu klapa, TaTo

Chodzę tu sobie na wykłady i konferencje, na których można sie dowiedzieć, że geje nie chcą już małżeństw, bo są one dla nich dyskryminujące, oraz tego, że w queer i gender studies geje nie są już trendy, bo teraz sie rozmawia o transseksualizmie, osobach po operacjach, o seksie transseksualnym.

Wczoraj np. oglądałam transseksualny film porno - było to nadal na sponsorowanej przez uczelnie konferencji naukowej z kawą Starbuck's, bajglami i wegetariańskim obiadem - i widziałam mężczyzn, którzy byli kobietami, którzy teraz realizują swoje hm. gejowskie fantazje. Widziałam jak sie robi laskę rekonstrukcji penisa i inne takie rzeczy, których kompletnie sie nie spodziewałam.
Nikt na konferencji nawet nie mrugnął, wszyscy pogadali z facetem (który kiedys był laską) co ten film zrobił i było jak było. Po prostu.

Tymczasem w Polsce rozmawiamy o świadomym ojcostwie.
Uswiadomił mi to najpierw tytuł "Feministki wystraszyły ojców" (genialne posuniecie, co trzeci Polak na piwuie powie, że nie zmieni pieluchy, bo feministka go wystraszyła...) a potem rozmowa na gadu z Krzysztofem Ciborem - którego właśnie przepraszam, że nie mogłam mu poświecić wystarczająco dużo uwagi ( w efekcie czego przeczytałąm jego uwagi kiedy zniknął z gadu - i zostałam sama z depresją).

Krzysztof zwrócił moja uwage na cytat: "- Nikt mnie nie przekona, że urlop "tacierzyński" to ideał. W życiu! Facetowi trudno wysiedzieć w domu. Nie obchodzi mnie, czy to geny, czy kultura. Ale facet nie staje się bardziej ojcem, kiedy zaczyna się opiekować dzieckiem. Tylko kiedy przynosi do domu padlinę."

Czy naprawdę Gazeta nie widzi jak jej akcja zaczyna sie powoli zamieniać w "autoportret polskiego ojca" samopotwierdzjący status quo? Czy może to pewien rodzaj backlashu...

Jak dla mnie gol do własnej bramki. Koszmar.

Te pedziochy Szwedzi to by się nigdy tak nie wypowiedzieli, co bracia Słowianie?
Ale oni to mają blisko do tych zboków z Holandii. Tam też tatusiowie się opiekują dziećmi - nawet czasem dwóch tatusiów na raz!!!!!

Gazeta pisze: "Tylko 3 proc. dorosłych Polaków zwraca się do ojca po pomoc, gdy ma ważny życiowy problem. Dlaczego? Skąd ten kryzys ojcostwa?"

Czy gadasz z kimś kto tylko przynosi padlinę?
JA ZAWSZE MIALAM Z TYM PROBLEM!


Mój plon z Bowery

Nikt sie nie zgłosił do adopcji Eskinoski

wiec musiała pójśc do nowego muzeum na Bowery. śledziła chwilę Kasię Kaim
skupiła sie na "zieloności" windy
"klubowatosci" hallu
widoku za oknem
oraz tego, co w śnieżne po południe przywiodło tu połowe Chinatown z dziećmi, dziadkami i kurą w klatce: darmowych cuksach (jellybeans, migdały w cukrze, m&ms)
wnętrze ładne, ale dzieł sztuki nie pamiętam;
wszystkich serdecznie żałuję, bo duszno , ludzi mnóstwo, ciasno - nic sie nie da zobaczyć.
Ufff... No może Sarah Lucas...

Widziałam świetne wideo, ale nie wiem kto je zrobił, bo po pierwsze - zasłoniła mi nazwisko jakaś pani, po drugie - zabrali mi torbę z ołówkami i kartkami, po trzecie : faszyzm "nie robic fotosów" w pełnej akcji.

ALE Z ZEWNATRZ SUPER WYGLADA A KIBLE SA W BISAZZIE, jakkolwiek sie to psiamac pisze.

Ubranka okazjonalne


Eskimoska z kropką na nosie szuka domu. Zgubił sie jakiś czas temu.
Kto przygarnie dziewczynę, która nie umie sie umalować i ma futerko wokół czaszki?
Szczera to ona nie jest.
No nic.

Cały czas gadaliśmy o tym blogu kulinarnym - i co?

I Isha jest pierwsza!

I jak zwykle , niepostrzeżenie

SNIEG!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
ORAZ -7 NA DODATEK!

piątek, 30 listopada 2007

Mail od rodziny. Haiku

mówię rodzinie, wrócisz nie ta sama
a oni się wtedy boją
ale to prowincjusze

Moby ma bardzo ekologiczną herbaciarnię

w której na ścianach łazienki wiszą zwierzątka "uratowane" przez załoge jego kamienicy-instytucji.
Każdy może takie zwierzątko "uratować" juz nawet za 10$ miesięcznie. Dawno nie przezyłam takiego szoku sikając.

Samo miejsce fajne - lubie takisz szalonych wegan z pomysłem. Sama nazwa jest fajna: Teany.
A ten Moby to ma sciane zupełnie jak w Miejscu w Krakowie. Po co ja sie w ogóle stamtąd ruszałam?

I nagle człowiek odkrywa, że dom, kolo którego mieszka

jest na okładce Led Zeppelin

Matka rzecze prawie jak Naomi Klein

"A w naszym pięknym kraju nowa pani minister edukacji mówi, że ks. Jankowski jest dla niej jak rodzina, ratunkuuuuu!"

Wiesz mamo - do części naszej rodziny też się nie odzywamy he he.

Byłam wczoraj na wykładzie "Towards a Vision of Sexual and Economic Justice
a lecture with Josephine Ho and Naomi Klein".
Ho rozwodziła sie nad uciskiem Seulczyków, którym zabroniono parady gejowskiej , bo byłaby to "promocja homoseksualizmu" i odnosiła to do systemów terroru.
Klein za to opowiadała o naszych rządach i o tym, że są to ludzie którzy wręcz nienawidzą kobiet, mniejszości seksualnych i imigrantów. Nie wiem skąd jej się ci imigranci pojawili.... Znowu trochę jak metafora Ryjka z Muminków patrzącego na teleskop a nie na świat.

To co, nie wracać - tak?

czwartek, 29 listopada 2007

New York is cold.

Za każdym razem jak mam powiedzieć to zdanie wyświetla mi się jeden tekst:

Its four in the morning, the end of december
Im writing you now just to see if youre better
New york is cold, but I like where Im living
Theres music on clinton street all through the evening.

I hear that youre building your little house deep in the desert
Youre living for nothing now, I hope youre keeping some kind of record.

Yes, and jane came by with a lock of your hair
She said that you gave it to her
That night that you planned to go clear
Did you ever go clear?

Ah, the last time we saw you you looked so much older
Your famous blue raincoat was torn at the shoulder
Youd been to the station to meet every train
And you came home without lili marlene

And you treated my woman to a flake of your life
And when she came back she was nobodys wife.

Well I see you there with the rose in your teeth
One more thin gypsy thief
Well I see janes awake --

She sends her regards.
And what can I tell you my brother, my killer
What can I possibly say?
I guess that I miss you, I guess I forgive you
Im glad you stood in my way.

If you ever come by here, for jane or for me
Your enemy is sleeping, and his woman is free.

Yes, and thanks, for the trouble you took from her eyes
I thought it was there for good so I never tried.

And jane came by with a lock of your hair
She said that you gave it to her
That night that you planned to go clear

Co chyba oznacza, że jestem stara i sentymentalna.
Przypominam sobie, że kupiłam sobie kasetę z tą piosenką śpiewaną przez Tori Amos pod choinkę. Sama sobie. Niezłe czasy.


Nie widziałąm Gazety Wyborczej od ponad miesiąca.

I nic. ;)))) (konkurs literacki? czy wśród znajomych na to, czy pamiętają słynną anegdotę)
I otwieram dziś e-wydanie, stęskniona Polskich Głosów i trochę przerażona, bo znajomy komentator polityczny napisał : "wygląda na to, że po wyborach zmieniły sie tylko głosy..."

I co widzę na pierwszym miejscu:

FEMINISTKI WYSTRASZYLY OJCOW

A co ma pan przeciwko partnerstwu?

- Mówiąc ojciec-partner zakładamy, że tata ma być kumplem swojego dziecka. Że będzie się z nim np. witał po kumpelsku, zabierze na piwo... A tak przecież nie może być.

Z kolei partner na płaszczyźnie małżeńskiej kryje w sobie znaczenie, że kobieta i mężczyzna są sobie równi. A przecież nie są. Więc to także nieprawda.

You betcha dupa I'm Polish nie działa w takich momentach.
Działa DAILY - koniecznie sprawdźcie tego linka...

Może zamiast tego krawacika i kurteczeńki założy pan koszulkę z napisem "Jestem burakiem i kryję się w zbożu"... Nie nie - oczywiscie , jestem za diversity, niech Pan głosi swe poglądy... Tfu!

środa, 28 listopada 2007

Uczenie sie nowych rzeczy ma niezaprzeczalne zalety


na przykład czytanie tego zdjęcia staje sie ciekawsze... Bo co widać poniżej? Czyżby to, że rodacy już tu byli (to Soho)...?A potem czytamy komentarz: "Cryptic message scrawled on the side wall of Cortlandt Alley between Canal and White Streets (a few steps from the doors of the former site of the Mudd Club), alluding to the pseudonym of the late graffitti artist/painter/scenemaker/Mudd Club regular, Jean Michel Basqiat."
łatwo o tym zapomnieć. Nowojorczycy mają obsesje na punkcie "fałszywych SAMO".

Ja nadal wierze, że to nasi:

Witia – Tato, nasi są, nasi.

Pawlak – Nasi? Toż to zwykłe bydło.

Witia – Oj, mówię wam tato, że swoi.

Pawlak – Oj, Witia ty ze wszystkim zdurniał, już no!

Witia – Widzicie te łaciatę?

Pawlak – No, krowa jak krowa.

Witia – Toż to swojska krowa tatko, na całym świecie takiej nie ma tylko w Krużewnikach, przecie to

Mućka Kargulowa, Kargule tu są.

Pawlak – Bandyty! Ot, znaczy się znaleźliśmy swoje miejsce.

Witia – No.

Pawlak – Co jedzie?

Witia – Stój! Odczepiamy.

Pawlak – Odczepiamy.

YOU BETCHA DUPA I'M POLISH!!!!!!!!!!!!!!

Odwiedżcie kniecznie ten blog

pokazuje najlepiej "moją dzielnię". I to z niego można sie dowiedzieć, że w zapyziałym barze na rogu pili Stonesi, którą pizzerię Madonna uważa za najlepszą. My dziś wybraliśmy się na obiad z Rayskim. I trafiliśmy do Cafe Yaffa:

Wielbicielom Campu wystarczy "logo" żeby połapać się jakie to miejsce...

Jeśli chodzi o wnętrze - jeśli powiem że to tak jakbyście znaleźli się w szklanej kuli ze sztucznym śniegiem i brokatem to wystarczy?
Małe fontanny gdzie woda spływa po krateczce owiniętej wokoło nieznanej bogini, rzymscy wojownicy, lustra z przetopionych świeczek, tapety w halucynacje lub lamparcie cętki, obicia z sukienek Barbie... złoto, plastik, sztuczne kwiaty, portret Elvisa z czasów młodości....
Jednym słowem RAJ.

Dodajcie tego kurczaka w sosie Dijon z karczochami i suflet czekoladowy. Jak wyszliśmy - trzęsły nam sie ręce...

Co robiłam jak mnie nie było

to.

Jedna z najciekawszych zajawek ksiąkowych ever...

Wojciech Bruszewski, "Fotograf"

O książce

W latach siedemdziesiątych w Polsce trzech lekko, bardzo lekko podpitych artystów zostało dość brutalnie spałowanych przez trzech, pewnie także podpitych milicjantów. Sprawa trafiła do prokuratora. Pokrzywdzeni artyści uzgodnili pomiędzy sobą najprostszą strategię: będą mówić prawdę. Prokurator przesłuchiwał całą szóstkę, najpierw każdego z osobna, potem dwójkami: artysta/milicjant. Szybko zorientował się, że winę ponoszą milicjanci. Ale sprawę umorzył. Musiał umorzyć ze względu na zaprotokołowane niekonsekwentne zeznania artystów. Okazało się, że każdy z nich zapamiętał wydarzenia zupełnie inaczej. Pamięć to nie magnetofon. Właściwszą strategią byłoby, zanim zaczniemy mówić prawdę i tylko prawdę, wstępne uzgodnienie, jak to było naprawdę.

Kompletnie zakochałam się w nowym wcieleniu

Sachy Barona Cohena.
I o ile Borat miał dobre wstawki - to to może przebic Borata...

I jeszcze

Wi gonna see scheisse, wi gonna see blood, wi gonna see spunken!

Fashion Polizei

Matka pisze:

"brak wpisu na twoim blogu urasta u nas do rangi nieszczęścia"

wygląda na to, że wymyśliłam sobie coś w rodzaju elektronicznej smyczki ;)))))))
z cyklu - "sprawdzamy codziennie jaka u Ciebie pogoda"...

DCo sie ze mną dzieje:

Od wczoraj dostałam sześć wiadomości z pytaniem - co się dzieje i czemu nie ma nowych postów.
5 minut temu zadzwonili spanikowani rodzice - skoro nie ma postów od trzech dni - coś złego musiało jej sie stać.

A ja od 3 dni jestem bardziej dla siebie i jakoś tak zadomowiona... Oglądam filmy, rozmawiam z ludźmi, pije wino i myślę.

Wczoraj dostałam tez fajną propozycję dotyczącą swoich tekstów - będzie trochę roboty.

(wpadam do Warszawy 12-go - pamiętajcie o tym ;)

Zaraz odpowiem na maile i trochę popiszę...
Przygotowuje sie mentalnie do wizyty w Russian Turkish Baths - i staram sie nie oglądać filmu na stronie , bo podobno nie zachęca do tego. Wy możecie.

sobota, 24 listopada 2007

Zapomniałam Wam powiedzieć - straszne faszystowskie święto Thanksgiving było niezwykle miłe....

Nie da się ukryć, że dzieki "dwóm indykom": jednemu z Kasią i Sebastianem a drugiemu z cuuuudownym towarzyszeniem hiszpańskiej krwi i Chefa z Barcelony. Tarte tatin z mango? To sie pamięta całe życie.... Thanks Bea & Gonzalo!!!
Mateusz narysował flagi poszczególnych państw kredeczkami...
I skończyliśmy o 4 rano w kanajpie o nazwie Library - to chyba straszne, że nas niesie tak?

Za to poranek Dziękczynny był jednym z najmilszych momentów w NY. Założyłam dres, najki i pojechałam do Central Parku - nie biegam, lecz chodzę, więc obeszłam cały. W międzyczasie podglądając wiewiórki, które jak cię widzą to udają "Jaki orzeszek ? - nigdy nie było ZADNEGO orzecha wysoki sądzie!" i jak tylko sie odwrócisz to wypluwają go do jakiejś dziury...

Widziałam Zoo z "Madagaskaru"...

Ale najfajniejszą rzeczą była rodzina wielopokoleniowa rozgrywająca mecz rugby na zielonej trawce... Osiemdziesiecioparoletni dziadek nie grał tylko dlatego, że miał szynę na nodze - ale jego zona, w dresie z lat '80 a la Jane Fonda - dzielnie przechwytywała piłkę. Jak człowiek pomysli o osteoporozie...


Za to niefajną rzecz w tv pokazali: Macys Parade.
Koszmar.
To, że jako pierwszą zobaczyłąm koteczkę bez pyszczka(Hello Kitty) , która "po raz pierwszy w historii bierze udział w paradzie" - było ok, choć drewniane głosy prezenterów przypominały raczej te które komentowały zawsze jakies pokazy sil zbrojnych....

Jednak potem, kiedy zobaczyłam klauna z Macdonaldsa, który podobno od '74 roku pomaga dzieciom i prowadzi działanośc charytatywna - to mi się zrobiło niedobrze...

A ja zobaczyłam córke Steva Irwina, - czyli pana od krokodyli, który zmarł niedawno wskutek ukąszenia płaszczki (skubana trafiła w samo serce...) oraz jego śonę - śpiewające piosenki w otoczeniu krokodylków to już było źle.

Więc mojego doła dopełniła reprezentacja Virdinia Tech, uczelni, na której była słynna strzelanina w której szaleniec zabił 32 osoby - ubrana w głupie kapelutki i grajaca na trąbkach - nie wytrzymałam.

Jak można zrobic taki przegląd o poranku? Historia w wydaniu thanksgiving?

Isha przypomniała mi kobietę, którą chiałabym być.

Być może jest brzydsza niż ja he he.
Czy to znaczy że wrócę z dziarą?
Uwieszonym u ramienia chłopakiem - narkomanem(czy ja kogoś już takiego nie maiałam?)?
Bo na pewno nie w jednych butach (Amy - widziana na papparazzi zdjęciach z Helo - zawsze ma na sobie te same pantofle bez podeszwy...).
Anyway - copyrights to Isha, która powinna mieć swojego bloga - ale nie ma (CZEMU!!!)
oto portret Amy Winehouse:
"fenomenem Amy Winehouse jestem zafascynowana od jakiegoś czasu. Po pierwsze, panna jest cholernie dobra, ma świetny głos i nie wstydzi się robić bardzo retro muzyki. Po drugie, co jest rzadkością, mimo że jest Brytyjką, robi muzę, która "wiezie" (a jak wiadomo, niewielu Brytoli to umie, raczej jest to domena amerykańska). Po trzecie, pani jest ciekawym fenomenem - jest Żydówką, ale chyba ma jakąś domieszkę krwi czarnej (ma czarny głos ewidentnie), wywodzi się chyba z całkiem dobrej rodziny, ale jest po prostu gangsta (jeśli brytyjski Żyd może być gangsta). Znaczy, wiecie, lasencja ma 24 lata, jej mąż siedzi w pierdlu, ma mega-dziary na ramionach i masę złota na sobie, a włos ma jak Włoszki w "Chłopcach z ferajny". słowem, prawdziwa muza ulicy a że babka ma w rodzinie tradycje jazzowe, to jest po prostu muzykiem wyśmienitym (...) Pieśń zatytułowana jest "Rehab". Chodzi mniej więcej o to, że powiedzieli lasce (a ona ostro pije i się rozbija po klubach, bo jest gangsta), żeby poszła na odwyk, a ona powiedziała: "no, no, no", bo butelka też może być przyjacielem ;-) słowem, jeśli tak wygląda żydowski Londyn, to ja się tam przeprowadzam!
p.s. jeśli chcecie więcej info o Amy Winehouse - http://en.wikipedia.org/wiki/Amy_Winehouse ja pozwolę sobie zacytować tylko jedno, co daje dużo do myślenia: "Winehouse is also said to be working with Missy Elliott and hip-hop producer Timbaland. Prince says he would like Winehouse to fly to to his Minnesota home to work on a musical collaboration after Christmas. Previously, Prince has said that he was a "big fan" of the singer prompting her to reply: "I'm honoured. I'm a massive fan. I'd love to work with him." [30] George Michael has written a song in which he wants to duet with the singer. Michael said "Amy is the best female vocalist I have ever heard in my entire career, as well as one of the best writers."


Zamierzam założyc na petycje.pl wniosek o to, żeby Ish założyłą bloga.
Podpiszecie?

Sobotnie przedpołudnie

spędziłam w Filmforum - chiałam zobaczyć przedpremierę "filmu o Dylanie" mojego ukochanego Todda Haynesa.
Oczywiście wbiło mnie w fotel. Ja nie wiem, co jest w Haynesie takiego, że kazdy jego film wywołuje tyle uczuć. Nie wiem , co zrozumiałam z "I'm not there", zwłaszcza, że nie znam tak dobrze zarówno biografii Dylana (no dobra, Ishbel opowiedziała mi kiedyś całą ksiązke o Dylanie przed jakims egzaminem - znacie to u Ish ;) jak i tego okropnego akcentu. Grunt w tym, ze to jakby zupełnie nowy gatunek filmowy. Chyba musze jeszcze dojrzec do tego , by o tym napisac...

I - tak jak przewidywałam i jak upewnił mnie Halawa - przychodzi Cate Blanchett i rozpierdala innych aktorów jednym pierdolnięciem. To oczywiście cytat. Kto wie? Jest nagroda!


Kto nie widział trailera - niech nadrobi. A ta scena z Ginsbergiem!!!!

Wczoraj zrobiło się zimno.

Naprawdę zimno.
Chyba był nawet w nocy przymrozek. Rano zastałąm taką warstewke lodu na kałuzach - lodowy Creme Brulee.
Mijałam po pierwszej ludzi pod delikatesami Katza - i nie było pary która nie wymawiałaby jakiejś odmiany zdania: "So fuckin' cold, man!"

Kupiłam płaszcz - więc nie martwi mnie to tak bardzo, choć ten odrywający uszy wiatr jest koszmarny - gorszy niż nasze -20stopniowe przymrozki w Krakowie.
Martwi mnie jednak, że chyba nie spotkam już w takim razie tego Pana, który lata w majtkach po Times Square - bezprawnie naduzywając nazwy Naked Cowboy: cóż, życie to tylko bukiet róż, jak mawiał Wojtek B. 10 lat temu.

Od tygodnia chodze i oglądam. Obchodzę.

Jest po prostu świetne. Szczególnie świetnie wygląda na brudnym Bowery, tuz przed sklepami sprzedającymi... używane lady chłodnicze!
Przeczytałam ku mojemu zaskoczeniu, że jedną z fundatorek-założycielek muzeum była Marcia Tucker, autorka mojego ulubionego w sztuce pojęcia Bad Girls, którego nawet ostatnio użyłam w tekście o twórczości Magdaleny Krajewskiej (przy okazji jej wystawy w Zpaf i ska).

Swoją drogą - UWIELBIAM TO, ZE MARTWA OSOBA MA SWOJA STONE INTERNETOWA. Chyba nigdy wcześniej nie poczułam tego tak silnie...

Kinga Rushin

dla tych, co jeszcze nie widzieli.
Dzieki Matylda!

czwartek, 22 listopada 2007

"Jego matka pisze" odcinek kolejny

"Aga, ju beter kam hołm, bikos ju sej bzdury!!! Łot du ju sej abołt
sentral park? łat liws on de tris?mej bi de gras ys grin? Der ys
łinter yn Lanckorona, noł liws, noł gras, noł kolors, onli łan kolor
of kors: łajt kolor ys ewryłer End de temperczer ys abołt 6,7 degris
bat ander ziroł. Ju mej skejt on cedron riwer if ju hew skejts end if
ju ken, soł plis, dont sej sacz lajs end beter kam tu poland. Łajt
kolor ys kłajt najs. Aj lajk yt, bat yn samer,not yn łinter. Ewrytink
ys derti, espeszli siułs end trałzers. Okej for nał. Aj goł to slip
end zaś tu łerk yn de morning. JU mej biliw: yts not najs hir. Ju
beter stej yn sentral park es long es ju ken. bóźka!!!!!"

ARCYDZIEłO

środa, 21 listopada 2007

W Polsce juz to faszystowskie święto.

Ja tu mam jeszcze parę godzin do tego:
Happy thanksgiving życzył mi dziś z szatańskim usmiechem sam Mojsze z Moisches Bakery - był bardzo zadowolony kiedy wybuchnęłam smiechem i zaczął mi tłumaczyć w jidisz, że uśmiech jest ważny a wszyscy tu to głupki. Tak mi się wydaje, bo jidisz to ja raczej podskórnie czuje niż znam.

Mojsze dał mi też za uśmiech humantasza, czy też hamantasche oraz kawałek kreplacha.
Piekarnia wygląda koszmarnie (nie koszernie..) obskurnie, ale ma megaklimat. Cała jest zamalowana grafitami, a napis ma chyba z lat '50.



A więc... Happy Thanksgiving Mojsze!!!

Kocham moją dzielnię.

Bez zakupu typu "popierzyj artistem" przewędeowałąm Chinatown




i to to prawdziwe - ciemne zakamarki, brudne ulice. Nie to turystyczne, które zawsze widać na filmach o NY i które odwiedzają wszyscy.
Ja się naprawdę bałam.
Po raz pierwszy w Nowym Jorku poczułam się źle. Ze nie należę, że nie powinnam, że to nie to, nie moje.
Czyiś teren. A ja mam złą twarz.

Mijały mnie wiekowe chińskie i wietnamskie pary bez zębów, wygoleni nastolatkowie, ludzie bez wieku. Smutni strasznie. Jutro thanksgiving, ale to przeciez nie ich święto - z reszta już sobie wyobrażam mieszkania na Chinatown...


A potem poszłam na Little Italy i już było lepiej. Przypomniałam sobie tylko "Chinkę" Abla Ferrary z kapitalnymi scenami walki.
Swoją drogą - głowna bohaterka była nieźle androgyniczna...

Sasa poleciła:


ARE YOU AN ARTIST IN NEED OF FAST CASH?

PAWNSHOP

Forget gallery hassels—GET CASH NOW! High! Fast! Immediate cash payments! Come on down today!

Starting this fall, e-flux’s storefront in New York’s Chinatown will operate as a pawnshop, its inventory comprised of artworks, bought and sold. Opening to the public on Monday October 1st, at 12:00 pm, PAWNSHOP’s selected wares will become available for sale on November 1st. The Pawnshop will remain open through early 2008.

Byłam, widziałam.
Odlot.
Uwielbiam takie projekty poza oficjalnym obiegiem, a w obiegu szeptano-lanserskim, bo to przecież projekt e-flux.
Co tam można kupic?
Wieżę z lego, obraz zrobiony jak wystawka kolczyków, szkice napozórnieudane, naszyjniki przetopione z jednocentówek. .. . .. . .. . .. .
Wszyscy po Columbii etc.
S t r a s z n e.
Ale miejsce obłędne.

Za obraz ślicznej cipki płacisz 1800 baksów. Jak nie to spadaj.
Ja spadłam.
Ze niby po co mi druga na ścianie.





Kuba Dab wrócił do bloga

accidentswillhappen.blogspot.com

a ja widziałam dziś znów Kubę w Mud Cafe na 9tej.
Miał strasznie długie włosy.
Ciągle spotykam tego chłopaka i za każdym razem staję zdumiona.
Kuba, masz długowłosego, hipsterskiego sobowtóra w Nowym Jorku!

Cos nas zaatakowało!!!

czyli jak Statua Wolności straciła głowę.

Nareszcie!!!

Od dłuższego czasu transport w tym mieście jest tematem naszych rozmów.
Pamiętam jak z Magdą gadałyśmy o tym niesamowitym piece d'art , którym jest mapa londyńskiego metra, i jak to sie tu nie zdarzy, bo chaos który istnieje w NY...
No własnie - chaos jest taki, że nawet Time Out poswiecił temu cały numer...
Wiecie, że niektóre rzeczy , które widzicie na mapie metra nowojorskiego - nie istnieją?
Sami nowojorczycy gubią sie notorycznie w plątaninach korytarzy.

Ja się nie gubię, i dal mnie metro działa ok. Ale czekałam na coś takiego.
Co mówi autor? :
"The [NYC] system itself is far too complex for any map alone to answer every question. A map can only work in concert with other elements like good signage."

socjolog na plaży


Mam strasznie dziwne pierwsze wspomnienia z NY.
Jednym z tych, które chodza za mna od początku jest album Richarda Misracha o plaży.
Masakrycznie wielki, wydany przez Aperture album ma kolor niebieskiej wody i piasku na plaży.
I lotnicze zdjęcia (znad Hawajów - powiedział mi to Michael Faminghetti z Aperture -"well... yesss.. Hawaii... easy piece of work") znad plaży. Wszystko wydaje sie być proste: że w końcu widzieliśmy już takie zdjęcia, gdzie wyspy były w kształcie serduszek i że takie co to ludziki małe - już też. No więc co jest takiego w tym albumie, że chcę go cały czas oglądać? Rozmiar?
Przypomniałam sobie kapitalny tekst o socjologii plaży - o tym jak się wybiera miejsce, okopuje.
Przypomniałam sobie moje zachowania na plaży (uwielbiam plaże, nie lubię "ubranych plaży" więc zawsze jak mogę chodzę na "nagie" - więc tam rytuały plażowe są zupełnie inne). Zobaczyłam też, że pociąga mnie to, że pomimo, że postacie na zdjęciach Misracha są takie małe, to jednak "czytam" ich charaktery, wymyślam narracje.

Klasyka gatunku: gdzie podglądać jak nie na plaży.

Jakby to powiedział Mateusz: może jestem w targeciei marzy mi sie po prostu taka plaża?


To chyba strasznie zły i efekciarski album... Nie wiem...

Autorka tego bloga

jest glupia (you betcha dupa i'm polish) i nie umie wrzucić filmów z youtube.

Za to chce się podzielić muzycznymi pocztówkami od przyjaciół :
od Mandy, dawka dziewczyńskiej miłości z perfekcyjnym brytyjskim akcentem z niewiadomoskąd
od Emi - w odpowiedzi: piękny głos i niegdysiejsze śniegi

co przypomina mi o dawnoniewidzianym , a bardzolubianym koledze Grzebieniaku i jego twórczości

You Betcha Dupa I'm Polish

Pocztówka z Polski doszła (nareszcie):

"a ja dziś wywołałem skandal w mięsnym na meiselsa, hehe
bo robię rosół a la jamie oliver, a raczej a la mama jamiego
którego sekretem jest plasterek boczku - zdaje się że sekretem połowy dań a la jamie
jest plasterek boczku, hehe
anyway - wymsknęło mi się, że to do rosołu, no i się zaczęło:
- do czego? do rosołu? boczek?
- to chyba jakiś indiański rosół!
(śmiech w kolejce)
- mnie by chyba rodzina z domu wyrzuciła jak bym boczek dodała
- a może to te przepisy z cudownego garnka co sam gotuje? tylko trzeba wszytsko według przepisu co do grama? (???)
itd itd

ok, to było zabawne
gdybym powiedział że jestem gejem albo żydem było by pewnie mniej"

Nie mogłam sie powstzymac i zawiesiłam to na Facebooku na ukochanej grupie: YOU BETCHA DUPA I'M POLISH. Okazało sie, że Valentin już tam updatował swoje zdjęcia z Polski - skubany spedziła z nami w Krakowie chyba tylko pól roku, ale klimat czuje nieźle.


wtorek, 20 listopada 2007

a - Muji otworzyli


czyli japońską AJKIJę (IKEA).
pamiętam jak sie pierwszy raz zachłystywałąm MUJI w Londynie.
Najlepsze zeszyty świata.

Idziemy ulicą i gadamy z Sasą o mini stanowisku MUJI, które znajduje sie pod sklepem MoMa na SoHo. Sasa dziwi sie, że w NY nie ma MUJI... Nastepnego dnia Sasa wyjeżdża a MUJI sie otwiera. Narracja jak z "Amelii".

Go twierdzi, że przez pierwsze dwa dni rozdawali canvas bag na ziemniaki jako bonus. To sie nazywa superbonus....

śniadania nowojorskie

ktoś na Bróklinie robi ślicznego bloga o śniadaniach...]
Nowojorskich oczywiście. to akurat moje ukochane śniadanie - a nigdy nie mogłam zrozumieć bajgli... teraz juz wiem ;)
Przypomina mi się przy okazji - niestety - projekt fotograficzny o ostatnich posiłkach zamawianych przez skazańców, który dziś po raz setny oglądałam w Aperture.

Idzie sobie człowiek ulicą a tam white box.

a w nim praca Johna Cage'a 33 1/3 z '69.
Oczywiście okazuje się, że aparat został na biurku.
Jedyne zdjęcie jakie znalazłam jest chyba z '69...Robi wrażenie ta przestrzeń wypełniona gramofonami, starymi okładkami płyt, Abbą z reggae.

Sprawa fryzury nadal w toku.

Wczoraj poszłam na imprezę urodzinową jednego z chłopaków z zaprzyjaźnionego butiku na Greenpoincie (tej trendy części Greenpointu ;;;;)))). Dress code: dark and fancy ( podejrzewam, że dlatego mnie zaprosili...). Impreza odbywała się w zamknietej restauracji Paloma, która wygląda jak podrasowny berliński szyk - to znaczy chyba jest to bar z lat '70 (drewniany bar i bułazeria) ale jest przerobiony na wysoki , wallpaperowy połysk. W Palomie (brzmi jak z piosenki "Tercetu Egzotycznego") zgromadziła się śmietanka grinpojntowych trendsetterów - koszmar. Przez 3 h sie rozkręcali i jak wychodziłyśmy - nadal sie rozkręcali. Za to robili sobie zdjęcia "na dobrą zabawę"...

Anyway, były tam również stylists, czyli fryzjerki. Wszystkie w mojej fryzurze, tylko jakoś tak popacianej farbkami na kawowo-rzygowo i z mocnym makijażem, na obcasie. No tak - sekret tych pań wygląda tak, że wyglądają jak żywe lata '80 i Texas w jednym. A ja? Czarne na czarnym i czarnym popycha.
Lekcja stylu odebrana. No, thank you!

że niby czemu lepszy

Szłam ulicą i myślałam: czemu niby ten Nowy Jork - zwany tu tez Jew Yorkiem lubi i jeszcze inaczej- taki fajny jest.
  • Pierwsza rzecz , która wpadła mi do głowy to to, że można pójść sobie na wystawę Tillmansa i to, że prawie nikt nie umie wymówić dobrze jego nazwiska.
  • Druga rzecz: jak idziesz na konferencje o małżeństwie - nikt nie mówi o tym, że małżeństwo jest fajne. Wszyscy mówią, że tylko 25% społeczeństwa zyje w tradycyjnym, heteronormatywnym związku-modelu i że należy dowartościowac pozostałe rodzaje związków popierając to odpowiednim ustawodawstwem, prawem spadkowym i systemem ubezpieczeń. Inne formy, które powinny być traktowane na równi z małżeństwem? Samotni rodzice, samotni starsi ludzie zakładający wspólnoty opierające sie na wzajemnym świadczeniu usług, "blended and extended families" (- ja nawet nie wiem jak to przetłumaczyć, z Polski jestem, dobra?), dzieci wychowywane w wielu ogniskach domowych lub przez niezamężnych rodziców, dzieci drosłe żyjące z rodzicami, seniorzy zajmujący się wnukami, rodzeństtwa lub przyjaciele, którzy tworzą "stadło rodzinne" i dbają o siebie etc. etc.
  • Trzecia rzecz: jak tak szłam, z biblioteki Boobsta wyszło dwóch chłopców i zaczęli sie całować.
I tyle.

poniedziałek, 19 listopada 2007

Kraj Lincolna, Waszyngtona i smochodów Ford sie cieszy.

Po raz pierwszy w tv, w jednym show występują Tom Hanks i Julia Roberts. Oczywiście u Oprah.
"Dwie największe postacie współczesnego kina, najbardziej kochani ludzie na ziemi!!!!"
Hanks przynajmniej ma jeszcze troche autoironii...

Jeśli NY to tylko symulakry


to najbardziej mi sie podoba symulacja paryskiego bistro w NYC.
Na SoHo jest sobie restauracja o rozbuchanej nazwie Balthasar.
Trafiłam tam przypadkiem - na śniadanie ze znajomymi.
Takiego rytuału śniadaniowego, dbałości o szczegół i "udawania Francuza" jeszcze nie widziałam, ale - powtarzam - jestem jego wielką zwolenniczką.
Sniadania je się tam na "gołym stole", na czas lunchu kładzie sie - jak to w bistro - papierowy obrus (na którym przy mnie kelnerka w czarnej sukience i białym fartuszku -prosto z ostrego erotycznego snu o pokojówce - przybiła z hukiem wielka pieczęć, bo Bożole przyjechało), wieczorem pewnie już na materiale...

Miałam trochę czasu, żeby sie przypatrzeć temu Touluse- Lautrecowi w wersji de luxe, bo oczywiście w NY wszyscy sie spóźniają, aja ja mam nadal syndrom "na stacji na godzinę przed odjazdem pociągu". Zakochałam sie w górze lodu z poupychanymi owocami morza. I liście z tymi skorupiakami wypisanej na lustrze - każdy miał inne miejsce pochodzenia i inną nazwę.


Jedno muszę napisać: owsianka życia. Wcale nie symulacja owsianki!

zapomniałam o najważniejszym:

wpadłam już tu po raz pierwszy przypadkiem na znajoma osobę. Weszłąm po kawę na Chelsea, a tam Ania Morgowicz zamawia lasagne. To sie nazywa PRZEJśCIE he he.

co ja robie, po co to robie i czy nie warto by robic czegos innego

- podobno to zawsze przychodzi.
Cytat z Matyldy S.
Dzięki!

Sex, religion, power and money: Jason Rhoades - "Black Pussy"


krytycy z Guardiana jak zwykle bezbłędni: "The Black Pussy of the title has nothing whatever to do with cats. It is the vagina by anything other than its proper name: sprangalang, jelly roll, the choo-choo train and many other ribald, ridiculous, affectionate, obscene and offensive names, written in ultra-violet neon, an eerie black light that makes your teeth fluoresce and your dandruff sparkle. The 427 pussy-words (selected from a much longer, though by no means exhaustive list) are hung and dangled like so many Christmas tree baubles about a mountainous accumulation of stuff."

Dwa tygodnie temu wpadałam do galerii Dawid Zwirner i zobaczyłam, że z drugiego pomieszczenia dosłownie wylewa się: włóczka, neony, jakaś kurtka... Dziewczyna z galerii powiedziała mi że instalacja pracy "trwa juz 2 tygodnie i pewnie jeszcze potrwa...". Rhoades jest bezbłędnie rozpoznawalny nawet po kłębku włóczki :) - widziałam jego prace w Wenecji i chyba nigdy jej nie zapomnę. Sztuka o nadmiarze zawsze mnie fascynowała a w Wenecji pokazał pracę "o Meksyku" - czyli wszystkie pamiątki z tego kraju: kukurydza powiązana w snopki, małe figurynki śmierci czy chłopów w tradycyjnych ubrankach. Obłęd.

Praca podobno inspitowana jest Islamem - no nie wiem... ilość Dreams Catchers, czy typowo "Wild West" ikon jak skórki (beaver? czyli bóbr czyli...) w tym obsesyjnym bricolage'u wskazuje raczej na Amerykę.

żeby sie nie wymądrzać oddam pole Guardianowi: "For Rhoades, then, we might take the gallery as a sanctuary for useless fetishes, unless, that is, art really does contain a message, the message being more than a smokescreen for the trade in art as a commodity. Black Pussy presents the antithesis of the gallery as a quasi-spiritual space, where succour may be sought. Private galleries, let's face it, are shops. Art is not a religion, or even several competing religions, however often the idea is bandied about. Museums are not the new cathedrals. I have no idea what Rhoades really intends in his allusions to Islamic culture, or indeed to anything else. Maybe the journey is the thing, the endless ravelling and unravelling of the world's confusion".

Fryzura: bitwa.


Całkowitym przypadkiem na stronie jakiegoś nowojorczyka znalazłam wpis o fryzurze:

"State of Head
Posted Fri, 25 May 2007

When Mika gave me a haircut a couple days ago, I was a little concerned she might give me a bad haircut. I realized I was worried because bad haircuts have become cool and I was afraid of looking hip."

Ze mną już lepiej od kiedy dwie Japonki prawie nie zaczęły mi robić zdjęć, a kiedy opowiedziałąm im historie z fryzurą - powiedziały : "Americans. What do they know about fashion? It's fabulous. You are an fashion icon".

O kurde.



wątek kawowy raz jeszcze:


Najlepsza kawa w mieście nazywa sie BłOTO. Fakt. Powiedzieli nam o tym nawet 50 km od Nowego Jorku. Mudcoffe truck - czyli taki samochodzik - codziennie staje na Astor Place i ustawia się do niego kolejka!!!

Zdębiałam dopiero, jak zobaczyłam że do małej kawiarni naprzeciwko Veselki tez sie ustawia rano kolejka. A jak zajrzeliśmy tam na śniadanie z Mateuszem - to już nie byłam zdziwiona. Tak przytulnie pod dachem na podwórku... Z zewnatrz Mud wygląda jak stała dekoracja Haloween.



A w Mudzie zdarzyło mi się coś przedziwnego. Stałam w kolejce do łazienki.Wyszedł z niej duży, zdrowy amerykański chłopak - z tych co noszą koszule w kratę - i powiedział: "I am a big boy...". Tym samym przeprosił mnie za obsikanie deski. Ręce mi opadły na stałe.

żeby pociągnąc wątek kawowy:

to najlepsze miejsce w NYC. Wieeeelka księgarnia w starym stylu, z antresolą i mnóstwem używanych książek, plus kawiarnia, miejsce spotkań autorskich i koncertów oraz jeszcze jakiś organizm żyjący wspieraniem AIDS.
Spokój, miła muzyka, foteliki w strategicznych miejscach. Obłęd.
Wyszłam z 14 książkami i nie zapłaciłam nawet 100$.
Za to kocham sposób w jaki porządkują świat:

Matka rzecze.

"Okna, okno na podwórze - co za szczęście, że nie masz złamanej nogi ( a kysz , a kysz !) i lornetki... ale sentymentalna i liryczna - jak to Kozak."

Lornetka! Ze na to nie wpadłam!!!

życie kawiarniane, życie kawowe.


Dopiero jak weszłam na stone cafehop - która w całości jest poświęcona kawiarniom w Nowym Jorku - to zdałam sobie sprawę z obfitości tego miasta. Czy ktoś wie ile jest w tym mieście miejsc z kawą? A ile rodzajów regionalnych restauracji? Rozmiarów frytek? Sosów do frytek? Gatunków sałaty?
Ja mieszkam pomiędzy little ukraine i little india, na dole mam kulinarną Ukrainę, Indie ale też Wenezulę, potem Argentynę, Kubę, Polskę, Hiszpanię, Włochy, Tajlandię , Japonię, USA... to na przestrzeni 3 blocks.
-To do jakiego kraju dziś idziemy jeść kochanie?
-Do Tofu, to chyba gdzieś koło Tajlandii.

P.S. Dostanie dobrej kawy chyba graniczy tu z cudem :) Ja należę do klubu wielbicieli złej kawy więc się nie wychylam, ale nawet ja WIEM. Trudno.

niedziela, 18 listopada 2007

"Nasiona" raz jeszcze.


Ten film Wojtka Kasperskiego zdobył 17 nagród na festiwalach na świecie...
Jeszcze raz - respect. Jak ktoś spotka Wojtka na ulicy, to niech mu bije pokłony.
Trochę mnie wkurza , bo to rocznik '81. Tacy wyjadacze, wiecie.