środa, 5 grudnia 2007

List z domu. Na szczęscie nie do mnie....

"Droga Dorotko!
Jak dzisiaj pamiętam, jak siedziałaś mi na kolankach, a ja czytałem Ci bajki. Prosiłas mnie wtedy, żebym tak je opowiadał, by miały zawsze szczęśliwe zakończenie. Nie widziałem Cię już tyle lat, to co widzę w telewizji to nie Ty, to nie jest moja Dorcia, która lubiła przyjeżdżać na wieś i całe dnie spędzała rozmawiając z konikami. Co się z nią stało? Chcę głęboko wierzyć w to, że to co mówią i pokazują w telewizji to jakiś fotomontaż. Dorciu, pamiętaj, co zawsze Ci powtarzaliśmy. Jeszcze nie jest za późno, możesz pójść na studia i zostać kimś, niepotrzebne Ci skandale i popisy pod publiczność. Ja wiem, że nie jesteś teraz sobą, to nie jesteś Ty. Tylko po co to robisz? Przecież pieniądze szczęścia nie dają, Ty powinnaś to wiedzieć najlepiej. Pamietasz, jak kiedyś mowiłaś, że chciałabyś pracować na poczcie i przybijać stemple na kopertach? Co się stało z Twoimi marzeniami? Jeszcze może być dobrze, jeszcze wszystko można odmienić. Dorotko Ty dobrze wiesz, gdzie zadzwonić, lub przyjechać, my tu na Ciebie zawsze będziemy czekać."

1 komentarz:

x pisze...

Szczgólnie ten fragment chwyta za serce: "Jeszcze nie jest za późno, możesz iść na studia i zostać kimś... (...) Pamietasz, jak kiedyś mowiłaś, że chciałabyś pracować na poczcie i przybijać stemple na kopertach?"

yo.

Niech żyje pudelek, groszki i deser.