wtorek, 11 grudnia 2007

Podróż. Rektywacja.

Mam godzinę do taksówki na lotnisko i jeszcze tyle się dzieje... Zdążyłam zaliczyć wystawą totalną Banksy'ego, dostać od szalonej Any kolejny cudowny album... Zjeść lunch.
I nie, mamo - nie koczuje od dwóch dni na lotnisku żeby się nie spóźnić ;)))))))

Ostatnie dni to tez jakies zachłystywanie się, telefony o 3 w nocy... Firma taksówkarska wysłała mi taxii o 3:45 w nocy i mnie budzili, żebym zeszłą - tłumaczyłam do 4 że p.m, ze a.m....

Najpiękniejsza rzecz ostatnich dni? PS1.
Miejsce, sztuka w środku, podróż tam.
Oraz moi znajomi i przyjaciele tańczący razem szalony taniec (Go z przerażeniem pytający czy tak wygląda "polskie wesele , mimo że tańczyli Duńczyk, Filipińczyk- Amerykanin, Hiszpanka...) i mityczny Crift Dog, gdzie przez knajpke z hotdogami , a dokładnie przez budkę telefoniczną w niej wchodzi się do klubu... Super znajomi Agaty G. Kolacje pożegnalne...

Ale jak tu będziecie - idźcie do Met popatrzeć na to:
Ja dla tego zdjęcia przyjechałam do Nowego Jorku, przez miesiące miałam je na pulpicie komputera.
Działa!!!!! Przenosi w przestrzeni, hipnotyzuje.
Lecę na taksówkę....

TO BE CONTINUED.......

Brak komentarzy: