pamiętam jak gadaliśmy kiedyś z Mateuszem o rzeczach, o które znajomi nas poprosili, gdy podróżowaliśmy ze stypendium do Polski i spowrotem... Mateusz miał torcik wedlowski. Ja chyba Zazole...
Przypomina mi się to kiedy w tzw. agencji polskiej, skąd wysyła się paczki do domu widze panią wcinająca czekoladę wedlowską... O rany!
Agata z kolei wozi gumy do żucia z Polski bo nie lubi dodatku eukaliptusa w tutejszych...
A ja znalazłam paczkę chusteczek higienicznych z Polski i jestem w ekstazie. Kleenexy do niczego sie nie nadają...
(Hugh Grant zapytany co najbardziej obrzydziłoby mu kobietę powiedział: "zużyty Kleenex w jej rękawie..")
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz